Najpierw był wykrój z programu telewizyjnego (twórczo wykorzystana makulatura), potem prototyp z jakiegokolwiek materiału. Po parunastu godzinach pracy przedstawiam efekt końcowy. Wik musi wyglądać elegancko. Niby szkocko-norweska natura z nowozelandzko-samoańskim ciałem, ale trzeba ją trochę poskromić.
Muszę przeszyć jeszcze jednego guzika, bo go za bardzo widać.
Płaszczyk jest z czarnej wełenki, która jeszcze się nie snuje, więc nie musiałam dodawać podszewki ani zakańczać brzegów. Miał być styl wojskowy ale wyszedł "mój własny" :D A aparat robi zdjęcia jak chce...
Znalazłam Wikowi fajne "wintydżowe" buciki, które nie są tak obcisłe jak poprzednie. Spodni absolutnie w "kenowych" rozmarach się nie znajdzie. Pasował mu jeden biały podkoszulek od "Six million dollar man", ale wylądował w praniu, pokażemy kiedy indziej. Tymczasem trzeba ciuchy szyć.
A tu zdjęcia na pożegnanie, gościnnie witały u mnie Betty i Sindy :) Oczywiście za niedługo spotkacie się u Idy :D
Płaszcz fajny, ale Wik i tak mógłby schudnąć ;)
OdpowiedzUsuńMógłby, ale nie schudnie, bo to moja grubinka :D
Usuńno tak, Wielkie Osobistości
OdpowiedzUsuńciężko lekko i swobodnie ubrać :)
Betka a la indianka CUUUDNAAA!!!
Płaszcz super, a Wik wygląda elegancko.
OdpowiedzUsuńPanienki śliczne!
Genialny płaszcz :)
OdpowiedzUsuńPłaszcz naprawdę świetny i bardzo dobrze leży! Kawał pracy ale się opłaciło, bo efekt jest rewelacyjny!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
UsuńWow, świetnie Ci wyszedł ten płaszcz!:)))
OdpowiedzUsuń