Dotarły moje prezenty: jeden - na dzień dziecka a drugi - na światowy dzień lalki. Oba zafundowałam sobie sama :D No ale kto jak nie ja wie, co mnie ucieszy :)
W przypadku FrIt'ki muszę powrócić do historii o moim MegaAntonim. Otóż gdy zadylałam z Antonim pod pachą do zaparkowanego niedaleko giełdy samochodu okazało się, że spisywała mnie straż miejska. Zapomniałam, że nieopodal był znak zakazu parkowania... z odholowaniem...
Zarobiłam mandat, ale Pani Strażniczka pocieszyła mnie, że dobrze że wróciłam szybko, bo odholowanie kosztowało by mnie 500zł (a ile stresu, gdybym "zgubiła" samochód). Pomyślałam sobie, że za zaoszczędzone pieniądze kupię sobie lalkę :D
No ale Fritka taka drooogaaaa... Dostałam premię w pracy, ale to mało na Fritkę, bo Fritka taka strasznie drogaaa .... Potem parkowałam jeszcze przy cmentarzu i chociaż nie było tam zakazu, to jednak się bałam, bo chodnik, wąska droga itd. Odchodząc od auta pomyślałam sobie "jak nie zarobię mandatu, to już na pewno kupię sobie lalkę". Uff, nie zarobiłam, no ale Fritka taka naprawdę drogaaa...
A potem imieniny (mam Pamelkę), dzień mamy (buziaczek od Dzieciątka), dzień dziecka ... Dość, kupuję, to przecież tylko pieniądze :D Fritka Dominika dotarła do mnie po dwutygodniowej podróży w ten poniedziałek. Ubrałam ją w sukienkę pasującą bardziej na retro-barbie, bo Fritka biustu w porównaniu do nich raczej nie ma... ale reszta w zasadzie pasuje.
W zeszły piątek natomiast wróciłam taka naprawdę wściekła z pracy a Momoko uśmiechała się do mnie już od paru dni. No to było bach w "kup teraz" i jest i ona. Tak na Światowy dzien lalki :)
Sesja króciutka, bo Panny same na kocyku od Inki stać nie chciały, siedzieć zgrabnie nie umieją ale jak tylko czas pozwoli, to wrócimy z tym kocykiem na trawkę jeszcze raz. Może po zamknięciu miesiąca :) Może zdążę jeszcze zrobić zdjęcia przy tym Pięciorniku kiedy rozkwitnie bardziej.
Pozdrawiam!