niedziela, 19 listopada 2017

Marie, Mendy & Clown

Coś mi ubyło chęci i systematyczności do blogowania, ale też zmniejszyły się chęci pozyskiwania nowych lalek. Na dzisiejszych 4 zdjęciach (zaraz potem padła mi bateria w aparacie) chciałam przedstawić Pippę Marie w nowym ubranku, moją "nową" Pippę Mandy oraz ... powiedzmy nadwornego błazna, który marnie skończył, stoczył się ale został przeze mnie wykupiony z rąk handlarzy wszelakim towarem.


Marie jest moją ulubioną laleczką, ma na sobie niebieski dzianinowy sweterek, którego wbrew zamierzeniom tył został przodem. Getry i staniczek uszyłam jak zwykle z mikroskopijnej próbki ciekawego, rozciągliwego i niesnującego się materiału.


Mandy ma na sobie płaszczyk z bardzo delikatnej koziej wełenki. Pod spodem szyfonowa sukienka, której krój mi nie do końca wyszedł. Jednak machnęłam ręką, niech będzie. Pierwsza wersja płaszczyka, na którą straciłam 3 godziny, nie miała tyle szczęścia i wylądowała w koszu z prędkością światła.


 Historia Błazna jest fajna. Zauważyłam go na stercie innych plastikowych zabawek na giełdzie samochodowej. Dawnooo temu, kiedy jeszcze było ciepło. Pomyślałam sobie, że więcej jak złotówkę to nie dam.
Osoby w dialogu: S-sprzedawczyni, M-ja:
M: To ile za tego klauna?
S: 5zł ale jak dla pani to 4zł.
M: Dam 1zł
S: Ale my też musimy zarobić, nie możemy sprzedawać po kosztach... 3zł
M: ale on taki brudny, ma klej na głowie, podarte ubranko, brak mu jednego dzwoneczka przy bucie...
S: niech będzie 2zł ...
M: a to nie (odkładam klauna z powrotem do koszyka)
S: No dobra, niech będzie 1zł

Kupiłam.
Wyprałam. Klej z głowy ściągnęłam.

Teraz siedzi w widocznym miejscu i straszy rodzinę, bo każdy poza mną twierdzi, że jest brzydki.


End.