niedziela, 29 września 2019

Karina Busch

Będzie to post z serii "jak ja lubię chodzić po giełdach w deszczowe dni".
W tą sobotę zdecydowanie zapowiadało się na deszcz. A ostatnia sobota i niedziela miesiąca są zdecydowanie najbardziej handlowe ze wszystkich. Tak było i w tą sobotę, kiedy to trafiła mi się Karinka.


Trafiła się też Betty, ale ona poczeka na swoje 5min. u kogoś innego :)


A Karina firmy Busch ma takie ładne dłonie i taaakie smutne spojrzenie.... że musiała ze mną zostać.



W sesji towarzyszyła nam taka jedna Shitsu..



Karinka trafiła mi się z dzidziusiem, słodziutką blond niunią. 




Moja Karina pochodzi chyba z lat 80'tych. Ma białe punkciki w swoich brązowych tęczówkach. Niestety chyba nie wzięłam jej oryginalnej niebieskiej sukienki w kwiatki bo uznałam za brzydką... Nie zlalazłam jednakże takiej w sieci, więc też nie wiem z jakiej serii jest ten mój egzemplarz... No ale trudno:) 

niedziela, 8 września 2019

Bo szczęście trzeba mnożyć

U mnie przynajmniej razy trzy.  I tak ulubione lalki mam w przynajmniej 3 egzemplarzach. Oto sesja przy grillu. Na szczęście jesteśmy daleko od Krakowa, bo tam stacjonarne grille są już nielegalne a palenie w nich grozi mandatem.


Bohaterki dzisiejszej sesji to pierwsze - Pamelki blondynki od Ocean Toys /Simba. Środkowa jest ukochaną z dzieciństwa. Jeździła ze mną nad morze, miała nawet swoją miotłę. Dla niej szyłam pierwsze skomplikowane sukienki, spodnie i dodatki. Ta z prawej miała kiedyś skuter. Siadała przez to szeroko okrakiem, zupełnie nieelegancko. Oddałam ją sąsiadkom ale odzyskałam. Ta z lewej trafiła do mnie w tym tygodniu. Dziękuję Dobrej Duszy, że zechciała się ze mną wymienić na inne lalkowe byty :)



Pippa Marie pomnożyła mi się 4 razy. Ma taką uroczą buzię, że może mi się mnożyć w nieskończoność :) Tej w spodniach i niebieskich bucikach Ida domalowała brwi, które Marysia utraciła przez lata wędrówki.



Pamelki brunetki z kręconymi włoskami mają trzy różne buzie. Tą z żółtą kokardką już widzieliście. Pozostałe dwie to nowe nabytki, które przywędrowały aż z Holandii. Ta pośrodku mimo zeza ma mocny i wypatrywany przeze mnie makijaż. Jeszcze mi tej z grzywką brak... No cóż, wciąż szukam.


Pippa Mandy jest dla mnie wyjątkiem. Jak nie przepadam za lalkami AA, tak Mandy ma coś w sobie, że wołała za sobą aż trzy razy. 


A poniżej zdjęcie wszystkich trojaczków i czworaczków. Po środku laleczka Strawberry Schortcake z sygnaturką American Greetings. W sieci znalazłam, że produkowano ją w latach 1979-1982/5 i miała za zadanie uczyć dzieci grzeczności. Jej pierwowzorem była postać z kartek pocztowych. 
Lalki dyniogłowe nie budzą we mnie szczególnej sympatii. Chyba potrzymam ją chwilę a potem puszczę w świat :)