sobota, 23 lutego 2019

Smuteczek

Kiedy ostatnim razem publikowałam post, pomyślałam sobie, że następny będzie setny i musi być wyjątkowy. Nie przypuszczałam, że będzie wyjątkowy w ten sposób. Otóż od tygodnia mam żałobę lalkową. Powodem jest prześliczna miniaturowa laleczka.


Upolowałam ją w zeszłą sobotę na giełdzie. Makijaż trochę niesymetryczny, ale przy tej skali przeżyję - pomyślałam. Niestety laleczka niedzielnej sesji nie przeżyła ... w całości.




Barbie pilotka to też moja nowa lokatorka. Tzn jej oryginalne ciałko porwała szczerząca się blondynka fashionistas, która zaraz potem wyjechała na wieczne wakacje ... do mojej milusińskiej sąsiadki. Ale to nie jej żałuję.


Zaraz po tym zdjęciu malusia laleczka zleciała na swoją delikatną celuloidowa głowę. Nie wszystkie kawałki się odnalazły. Głowę spróbowałam skleić pierwszym przeźroczystym klejem, jaki znalazłam. Ładnie wyglądała tylko przez chwilę. Zdjęć, gdzie przyklejony kawałek wklęsł do środka głowy już nie pokażę, bo się wstydzę, że zniszczyłam taką ślicznotkę.



Odszukałam w sieci, że latająca syrenka to symbol niemieckiej firmy Cellba. Skala 7,5 cala.


Od tego momentu nie chce mi się już zaglądać do sklepów, polować i szukać lalek. Morał jest taki, że jak następnym razem dostanę celuloidową lalkę w swoje szpony, to mam ją fotografować nad miękkim podłożem, nosić w piankowym ochraniaczu a najlepiej wsadzić gdzieś w bezbieczne miejsce i nie dotykać ...

To był post nr 100. Pierwszy taki pesymistyczny. A pesymistycznych postów nie cierpię. Więc przepraszam za niego, postaram się, żeby następny był super optymistyczny i mobilizujący do aktywnego szukania perełek w rupieciach :)

Pozdrawiam Wszystkich Zaglądających bardzo gorąco!!!

7 komentarzy:

  1. Cóż, każdemu się zdarza. Ja swoją Murzyneczkę upuściłam na miękkie podłoże, ale i tak oczka wpadły do środka i dotąd nie znalazłam sposobu, żeby naprawić, bo szyję ma zamkniętą i dostęp jest tylko przez oczodoły. Twoją będzie łatwiej naprawić. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi przykro, że Twoja laleczka też upadła tragicznie. Dla mnie to takie bardzo smutne przeżycie, że zepsułam tak ładną starą rzecz. Ale będzie to jakaś nauka na przyszłość...

      Usuń
  2. Przykro mi, że tak się stało. Niemniej jednak, laleczka bardzo urocza.

    OdpowiedzUsuń
  3. Przykre, szkoda lalusi, ale nie smuć się. Zdarza się. Może jakąś czapeczkę jej załóż i nie będzie widać?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A, już mi przechodzi pomału... bo pochowałam laleczkę w koszu na śmieci. Próbowałam naprawić, ale odleciała cała połowa głowy. Klej się wtopił w celuloid i nic by nie pomogło. Dodatkowo moja mama wydziubała jej paznokciem dziurę w brzuchu (na pół brzucha), więc ratunku już kompletnie nie było. Trudno, robi się ciepło, będę uważnie chodzić po giełdach w tym roku :)

      Usuń
  4. Zdarza się, że coś dzieje się nie po naszej myśli. Nie przejmuj się tak... trzeba działać, szukać, przytulać nowe lalki i pokazywać na blogu! Gdyby nie Twój setny post, nie wiedziałabym, że taka mała, celuloidowa laleczka w ogóle istniała!
    Serdecznie pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń