Tradycją staje się, że moje lalkowe prezenty świąteczno-gwiazdkowe nie docierają, giną w transporcie lub tym podobne. Co prawda Bratzillaz była zakupiona przez Mikołaja stacjonarnie, ale kupiona na All. figurka (którą przedstawię innym razem) została wysłana do kogo innego. Na szczęscie odesłano ją do sprzedawcy i jest już u mnie. Co innego z moją Pippą. Zaginęła bez wieści i nawet sprzedawca nie ma pojęcia co się z nią stało ... szuka jej już cały tydzień.
Razem z Bratzillaz pozowała mi w ten weekend Jolina. Zagrzała sobie już u mnie miejsce i raczej już nigdzie się nie wybierze ... Bliżej zaprezentuje ona swoją sukienkę. A raczej materiał, który ostatnio zakupiły także Panie z Opery, więc będę bacznie wypatrywać tego materiału w premierowych odsłonach tego roku.
Jolinki są słodkie, mam chętkę na jedną. :)
OdpowiedzUsuńjak to dobrze, żeś tak postanowiła -
OdpowiedzUsuńwidać,że Jolina odetchnęła z ulgą :)
obie panienki wyglądają na zadowolone, że znalazły ciepły domek, który ugości każdą laleczkę
OdpowiedzUsuńFajne te Bratzillas :) A im się wydłubuje oczka? ;)
OdpowiedzUsuńJak mogłaś biedną Jolinę tak w śnieg wygonić w samych balerinkach :P
hahahaha Dobre, Idusia ma już niszczycielskie myśli ;-) Zostawmy w spokoju jej oczka ;-) CUDNE są ! Ona się nie nadaje na eksperymenty, zbyt ładna jest.
OdpowiedzUsuń