Dłuuugo nie mogłam trafić na coś ciekawego. Przeważnie z giełdy wracałam z pustymi rękami. Ale pod koniec maja sprzedawcy zaczęli przywozić nareszcie wiecej zabawek. I w ten sposób znalazłam lalki, których nie planowałam przygarniać.
No bo ja jeżdżę na giełdę w gruncie rzeczy tylko po to, żeby się efektywnie przespacerować :D
Nie wiem jak tam u Was teraz wyglądają moje posty... Mam trochę ciężkie warunki i wszystko przerabiam przez telefon... może za 2 miesiące wszystko mi wróci do normy :/
Najpierw trafiła się Sindy wraz z koleżankami. Koleżanki mają już swoje nowe właścicielki. Jedna nawet o tym jeszcze nie wie :)
A w ostatni weekend trafiła się Petra. Petra wymaga jeszcze maseczki benzacn'owej, ale tymczasowo czasu też mi brak.
Na ten moment przedstawicielki "nowych" linii mojego zbioru zamieszkały w jednym pudle i wymieniają się sposobami na dopranie białych ubranek... :)
Z grzywką Petry nie mogę sobie poradzić. Zapomniałam co pisałam kiedyś o wrzątkowaniu rudych włosów... I prawie dostałam zawału jak zaczęły mi niknąć w oczach w strumieniu wrzącej wody. Na szczęście dało się je szybko rozczesać.
A Sindunia tak słodko patrzy "z pode łba"... Petra zostaje, bo jest po prostu ruda :)))
Też mam Sindy w swoich zbiorach, chociaż wcale jej nie planowałam. Uważam że to jedna z lepszych lalek jakie mam
OdpowiedzUsuńSindusie zawsze kradną post!
OdpowiedzUsuńech, żeby mnie kiedy się tak
sinusiowata napatoczyła...
Wspaniałe zdobycze. Ja mam jedną Petrę i jedną Sindy. Marzę o Fleur. Niestety ostatnio żadne staruszki nie chcą się mi trafić.
OdpowiedzUsuńSindy wymiata!
OdpowiedzUsuń