Przygotowując się na przybycie Lee szukałam mu też odzienia na ebay-u. A wąż w kieszeni syczał coraz głośniej. Jego syczenie zmotywowało mnie do rozruszania maszyny. Prosty wykrój, parę poprawek i powstały 3 koszule, jedno kimono i dwie kurtki. Kurtki prezentuję dzisiaj, kimono troszkę brzydko wystaje spod srebrnej kurtki. Koszule (i wyraźniejsze zdjęcia) będą kiedy indziej. Dzisiaj tak na szybko, bo czas ucieka i nie wiem kiedy znowu odwiedzę tego bloga.
Może do tego czasu uszyję też coś dla Ducha, bo na jego mięśnie nic z dotychczas uszytych przeze mnie ubranek nie pasuje.