Ostatnio przedawkowałam lalkowanie. Paczuszka zawierająca 10 nowych ślicznotek nie ucieszyła mnie tak, jak tego oczekiwałam. A przecież zawierała takie przeurocze cudeńka! Były tam oczywiście piękności, które nie spełniały podstawowych założeń mojej różnorodnej kolekcji i zgodnie z założeniem prawie od razu znalazły nowe domy. Ten sam los gotowałam bohaterce dzisiejszego wpisu. Zupełnie nie w moim guście, pulchna, nieruchoma dziewczynka, wydawać by się mogło pospolita, zwyczajna zabawka. Że jakaś reprodukcja? Porcelanki omijam szerokim łukiem (oprócz 4/6 wyjątków, które uwielbiam pooglądać raz na pół roku).
W trakcie, jak paczka przemierzała kolejne kilometry, ja szperałam w poszukiwaniu tożsamości nowych lokatorek. Za Betsy wzięłam się na końcu. Okazuje się, że na jej punkcie amerykańscy kolekcjonerzy mają maleńkiego świra :) Powstała jako papierowa wycinanka. Potem jej wcielenia pojawiały się u kolejnych producentów, markowych i niemarkowych. Dwie jej wersje wyprodukował sam Robert Tonner.
A ja nie mogę dojść pochodzenia mojej Betsy. Nie ma żadnych oznaczeń! Żadnego "made in china", żadnego numerku. Wpatrywałam się w zdjęcia godzinami a wiadomo, że jak się człowiek wpatruje, to się przywiązuje i brzydkie zaczyna być ładne.
Tak więc plastik, z którego jest zrobiona, makijaż, rzęsy, rzeźba rąk i nóg, na dołeczkach w pośladkach kończąc - wszystko wskazuje na to, że jest to mała, 8-calowa tonnerka - Tiny Betsy McCall. Jeżeli Ktoś wie, że jest inaczej, to proszę mnie uświadomić, żebym przestała wprowadzać w błąd czytelników tego tekstu!
Jak już wspomniałam - laleczka ma niecałe 8 cali - ok.20cm wysokości. Ma zginane kolanka (artykulacja jest!) Jej oczka (wstawiane plastikowe, bo chyba nie szklane) mają plastikowe płytki imitujące rzęsy i uroczo się zamykają gdy laleczka leży. Laleczka siada bez problemów czy też przeskoków - oryginalne laleczki produkowane przez firmę American Character mają problemy z siadaniem powodowane przez zestarzałe sprężynki, lub też popękany cały mechanizm.
Jej peruczka jest przyklejona a srebrne spineczki trwale przymocowane do główki.
Nie mam jej oryginalnego ubranka a to, w którym przyjechała, się suszy.... No dobra wysuszyło się już - to ta sukienka od jakiegoś Pullipa.
To jest mój najdłuższy do tej pory tekst o lalce. O lalce, której nie zamierzałam u siebie mieć, zatrzymywać, o której jeszcze tydzień temu nie miałam bladego pojęcia....
... a co do wstępu - w związku z moim przedawkowaniem - na opisy pozostałych lalek mnie psychicznie nie stać. Muszę na odwyk, którego nie ułatwia dostęp do internetu ..