Dzisiaj przedstawiam Midge i Kena, których przytargałam do domu w różnych odstępach czasu z różnych miejsc. Midge z giełdy, Kena z placu :)
Midge to tzw wersja bendable Midge z lat 1965-1967. Można napisać, że dziecko mocno skróciło jej włoski, można też napisać, że całkiem sporo ich zostawiło ... a czego nie ma to zakryje kokardka, opaska albo kapelusz :) Poza tym lalka zachowała się w całkiem niezłym stanie, nogi się zginają i ma tylko jedną niebieską plamę na kciuku.
Ken to wersja Busy Ken z 1972 roku. Ma ruchome nadgarstki i kciuki, które sprawnie zamykają się przy pracy nadgarstków. Niestety Ken nie pracował nad swoimi stawami barkowymi i biodrowymi przez ładne kilka lat, przez co jest sztywny jak patyk, bo rozkładający się plastik skleił Kena w pachwinach. Na ten moment nie potrzebuję go pozować inaczej, więc pod skalpel szybko nie pójdzie.
Para zapoznała się u mnie i teraz chodzą razem na spacery. Chyba się polubili :)
Piękna para :)
OdpowiedzUsuńKurczę, aż brakło mi tchu. Takie starowinki w nie najgorszym stanie. A u nas na giełdzie współczesne faszki, nadgryzione zębem czasu, jak gdyby były sprzed ery dinozaurów. Nawet nie wiadomo, jak je nazwać- trupy trupów, czy inaczej.
OdpowiedzUsuńMadziu, przepiękna para.
Ładna z nich para :)
OdpowiedzUsuńBardzo ładnie się prezentują, a suknia robi klimat :)
OdpowiedzUsuńMidge bardzo pasuje to białe omotanie wokół główki 🎶🎶
OdpowiedzUsuńKen zachwyca nie tylko urokiem
OdpowiedzUsuńwyjątkowego moldu - ale również
ruchomymi kciukami godnymi
rewolwerowca na Dzikim Zachodzie!